Z dnia na dzień żyjemy w coraz szybszym tempie. Odnoszę wrażenie że czasu nie mierzy się w sekundach, minutach czy nawet godzinach. Czas się mierzy w tygodniach, miesiącach, latach. W dniu Sylwestra nie czuje podekscytowania z powodu wielkiej niewiadomej jaka mnie czeka w nowym roku, raczej determinację bo wiem ile w tym roku muszę zrobić. Mimo że kalendarz pachnie świeżym drukiem, już jest w nim umieszczony framework całego nowego roku.
I ciężko będzie znaleźć czas na nieoczekiwane wydarzenia. Jeżdżę autem na „autopilocie” bo w drodze do pracy odhaczam w głowie z listy „to do” rzeczy zrobione. Zakupy robię w ekspresowym tempie bo szkoda czasu. Jest jeszcze tyle do zrobienia…
A może by tak zwolnić? Czy w ogóle potrafimy zwolnić? Czy potrafimy odpoczywać w czasie wolnym.? Czy potrafimy cieszyć się wolnym czasem.?
Może…
Wyłącz się w ciągu dnia– dokładnie tak, w ciągu codziennej gonitwy, zatrzymaj się, usiądź na ławce, popatrz przez okno. Oczyść głowę z myśli, skup się na tym co czujesz, słyszysz, widzisz. Albo po prostu się bezmyślnie „pogap”
w przestrzeń. Doceń tę chwilę.
Zarezerwuj czas dla siebie– masz czas na wszystko i dla wszystkich tylko nie dla siebie… Spróbuj wygospodarować chociaż godzinę w tygodniu tylko dla siebie (niech to nie będzie godzina przed telewizorem ;)), po to by się zrelaksować, odpocząć, by odwdzięczyć się swojemu ciału za to że Ci tak dobrze służy. Niech to będzie stały element tygodnia przeznaczony tylko dla Ciebie.
Jedzenie uczyń rytuałem– to jest dość złożony temat i chyba wymaga osobnego wątku. Niestety czy nam to się podoba czy nie, wrzucamy w siebie jedzenie jak śmieci do worka. Właściwie to widzę dwie tendencje: albo ludzie bezskutecznie się odchudzają i jedzą to co im dieta akurat narzuca. W tym przypadku brak tu przyjemności, ciągle chodzą głodni i sfrustrowani a w głębi siebie zmagają się z nieakceptacją własnego ciała. Albo dosłownie w amoku pochłaniają w szybkim tempie, duże ilości jedzenia niskiej jakości… Zapominasz że jesz po to żeby żyć, jedzenie to dostarczanie paliwa ale też ogromna przyjemność w życiu, z której trzeba czerpać energię. Dlatego w miarę możliwości przygotowuj sobie posiłek wcześniej i w czasie kiedy zgłodniejesz poświęć mu czas. Przeżuj każdy kęs, delektuj się smakiem, odczekaj chwilę zanim wstaniesz od stołu żeby wszystko się ułożyło w żołądku. Ciesz się z faktu jedzenia.
Zrób coś twórczego– jeśli nie masz funduszy nie musisz się na siłę zapisywać na kursy, możesz zaprosić znajomych do domu i możecie razem powycinać ozdoby do domu, przerobić stare butelki na wazony, albo pokleić lampy z papieru, możecie razem też coś ugotować. Dobra zabawa gwarantowana, wzmocnisz relacje z przyjaciółmi, pobudzisz kreatywność i zaczniesz doceniać piękno w drobiazgach.
Nie bądźmy chodzącymi ideałami– media wykreowały mit, że wszystkie role życiowe świetnie da się ze sobą pogodzić. W telewizji widzimy perfekcyjne panie domu, perfekcyjne mamusie, super zadbane żony, idealnych mężów, tatusiów , super silnych mężczyzn, niezawodnych pracowników.
W rzeczywistości, owszem może jak ktoś jest mistrzem samokontroli i kontroli, non stop kontroluje siebie, rodzinę, pracę, to może da się to wszystko ogarnąć. Pytanie kluczowe na jak długo i jakie konsekwencje to będzie miało dla nas.? Co nas czeka po takiej „orce” za 5, 10 lat? Depresja, załamanie nerwowe, choroby cywilizacyjne, rozpad rodziny. Nie można żyć ciągle kontrolując, tak samo nie można żyć w poczuciu bycia kontrolowanym przez kogoś, przez coś. Warto odpuścić, po co być „perfect” .? Może otoczenie to doceni na krótką chwilę, ale konsekwencje dla nas i naszych bliskich mogą być opłakane w skutkach. Pora dać sobie prawo do bycia sobą a nie ideałem z telewizji czy gazety.