Moja aktualna praca i pasja, to wspieranie ludzi, przedsiębiorców w realizacji ich celów. Czy to w biznesie, czy też w życiu osobistym. W ostatnim czasie otrzymałem maila, w którym jeden z moich Klientów podziękował mi za „owoce naszej pracy”, którą mieliśmy okazję razem wykonać ponad dwa lata temu. To niezwykle miłe i satysfakcjonujące, kiedy wiesz, że ten człowiek nie ma żadnego interesu w tym, że powie Ci miłe słowo. Kiedy masz przekonanie, że czyni to z potrzeby a nie z wyrachowania.
Podstawą do zmiany naszego zachowania i podjęcia działań mających dać nam nowe, inne, często lepsze wyniki jest autorefleksja nad naszym dotychczasowym życiem i postępowaniem. Niektórzy potrafią sami „zatrzymać się” i ocenić swoje działania, inni wolą lub potrzebują wsparcia zaufanej osoby, niekiedy coacha lub mentora. Czasem musi zaistnieć jakaś sytuacja, nierzadko niestety tragiczna a czasem zupełny przypadek sprawia, że zastanawiamy się, kim się stałem i jak do tego doszło a także czy jestem z tego zadowolony?
Czytając przed snem, trafiłem na takie oto słowa:
„Wiele mówi się o kryzysie wieku średniego wśród menedżerów wysokiego szczebla. Jego źródłem jest w większości przypadków znudzenie monotonią pracy. W wieku 45 lat większość osiągnęła pułap kariery w biznesie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Po dwudziestu latach powtarzania tych samych czynności, ludzie ci stają się wysokiej klasy specjalistami w swoich dziedzinach. Problem w tym, że nie uczą się już niczego nowego ani też niczego nowego nie wnoszą. Praca przestaje być dla nich wyzwaniem, nie daje im również satysfakcji. A przed nimi jeszcze co najmniej 20 jeśli nie 25 lat aktywności zawodowej.”
Autorem tego tekstu jest Peter F. Drucker. Zaniepokoiło mnie to, że w przyszłym roku kończę 45 lat. Z drugiej strony ucieszyłem się analizując to, co w moim życiu wydarzyło się w ciągu minionych 10 lat.
Okazuje się, że mnie chyba „kryzys wieku średniego” dopadł wcześniej ?. W wieku 35 lat miałem już nieźle poukładane życie osobiste i zawodowe. Miałem dobry samochód i jeździłem motocyklem łapiąc wiatr w to, co pozostało mi po grzywce. W pracy byłem docenianym fachowcem i czułem się usatysfakcjonowany tym stanem rzeczy. Pewnie trwało by to do dziś, gdyby nie fakt, iż moje drogi z korporacją rozeszły się ponad sześć lat temu. Zmusiło mnie to do tego, aby rozpocząć coś nowego, innego i jeszcze mi nie znanego. To, co P. Drucker w swoim artykule nazwał „drugą połową naszego życia”.
Zmiana dotychczasowych sposobów zapewnienia odpowiedniego stylu życia sobie i rodzinie, pchnęła mnie do podjęcia, wtedy wydawało się świetnego, a z obecnej perspektywy desperackiego kroku, jakim było założenie własnej działalności gospodarczej. Kolejne pięć lat życia to ciągły stres związany ze świadomością, że odpowiadam „głową” za każdą swoją decyzję. Każdy dzień, tydzień, miesiąc i kolejny rok to ciągła praca aby przetrwać i wyjść na prostą, złapać oddech nie marząc nawet o finansowym „Eldorado”.
Opatrzność w tym czasie podsyłała mi raz po raz, na moją drogę, prosto przed oczy, wspaniałych ludzi, którzy bezinteresownie, a często bezwiednie wspierali mnie w moich poczynaniach. Będę tym osobom zawsze wdzięczny. W tym okresie życia, nauczyłem się, że w pojedynkę, można być świetnym ekspertem ale nie przedsiębiorcom. Ludzie, którzy nas otaczają to największy zasób, z największym potencjałem. Odpowiednie, umiejętne obchodzenie się z tym zasobem, daje ogromną szansę na sukces, a jednocześnie gwarantuje satysfakcję.
Podsumowując mój refleksyjny wywód, stojąc u progu „drugiej połowy”, czuję się jak dwudziestolatek, który jest już świadomy swojej anatomii, zna swoją siłę i wierzy bezgranicznie w swoje umiejętności oraz to, że świat jest jego sprzymierzeńcem. Wiem, że aby iść do przodu, trzeba robić krok za krokiem, nie cofając się. Czasami zamiast kruszyć mury czołem, poprzez własny rozwój, musimy znajdować narzędzia do pokonania przeszkody lub po prostu ją obejść. Jak powiedział Hannibal: „Albo znajdziemy drogę, albo ją sami wytyczymy”. Z entuzjazmem i ciekawością Krzysztofa Kolumba, czekam na kolejne 25 lat zawodowej przygody. Obym znajdował coraz to nowe oceany a każdy z nich niech jest bardziej błękitny! Tego sobie i Wam serdecznie życzę.
Tomasz Lemański